Marsz Mendelsona ponownie zabrzmiał w barwickim Urzędzie Stanu Cywilnego, tym razem w jeszcze bardziej wyjątkowych okolicznościach niż zwyczajowo. Po 50 latach małżeństwa Teresa i Rajmund Kaczmarkowie, w obecności rodziny i przyjaciół, złożyli wzajemnie podziękowania za wspólnie przebyte pół wieku.
Historia ich małżeństwa zaczęła się na ślubie Czesławy i Zdzisława – to wtedy po raz pierwszy spotkali się bohaterowie sobotniego święta. Jak wspominają, najpierw były tylko uśmiechy i pozdrowienia przekazywane jak tajny szyfr: „Rajmund kazał pozdrowić”, „Teresa kazała pozdrowić”. Z tych prostych słów i spojrzeń narodziło się uczucie, które przetrwało próbę czasu.
Rodzina miała swoje obawy, a jednak młodzi nie dali się przesądom. Pan Rajmund, zakochany po uszy, potrafił pieszo pokonywać kilometry błotnistych dróg aby dotrzeć do Szczepankowa, gdzie mieszkała jego wybranka. To właśnie tam, wśród pól, rozmów i uśmiechów dojrzewała ich miłość. Po czterech latach stanęli razem na ślubnym kobiercu – i od tamtej chwili kroczą wspólnie przez życie.
Pan Rajmund dorastał wśród ośmiorga rodzeństwa, ucząc się pracowitości i szacunku do ziemi. Choć miał etat, porzucił go aby w pełni poświęcić się rolnictwu – bo tylko przy ziemi czuł, że naprawdę żyje. Ziemia była jego pasją, powołaniem i dumą. Każdy dzień zaczynał o świcie, w zapachu świeżo skoszonej trawy, z rękami zmęczonymi, ale szczęśliwymi po dobrze wykonanej pracy.
Pani Teresa, z kolei, wniosła do ich wspólnego życia niezwykły dar tworzenia domu. Była – i jest – prawdziwą gospodynią: troskliwą, ciepłą, uważną i zawsze gotową do działania. Nie tylko wspierała męża w prowadzeniu gospodarstwa, ale przez 26 lat pełniła również zaszczytną funkcję sołtysowej sołectwa Stary Grabiąż. Z oddaniem dbała o sprawy mieszkańców, integrując lokalną społeczność, organizując wydarzenia i będąc dla wszystkich życzliwym, godnym zaufania człowiekiem.
Jak można było usłyszeć podczas uroczystości, gospodarstwo jubilatów od początku tętniło życiem – wspólna praca w polu, opieka nad zwierzętami, sianokosy, żniwa i siewy były ich codziennością. Ale w tym domu było też miejsce na naukę i rozwój. Na półkach stała „Encyklopedia rolnictwa”, katalogi maszyn z notatkami Rajmunda, a obok – „Vogue” i wykroje sukienek, z których pani Teresa szyła dla siebie i córki. To był dom, w którym ciężka praca spotykała się z pasją i pięknem.
Dostojni jubilaci wychowali troje dzieci, z których każde poszło własną drogą, ale wszystkie wyniosły z domu te same wartości – uczciwość, odpowiedzialność i szacunek dla pracy. Najstarsza córka została dyrektorem szkoły, najmłodsza zdobyła wykształcenie medyczne i samodzielność, a syn – mimo prowadzenia własnej firmy – z dumą podtrzymuje rodzinne tradycje. Uprawia ziemię, wiedząc, jak wiele znaczyła dla ojca i jak głęboko zakorzeniona była w życiu rodziców. Robi to z miłości i szacunku – dla ich trudu, tradycji i pamięci. Kolejne pokolenie idzie tą samą drogą: wnuki studiują, uczą się, najmłodszy wnuk rośnie na włościach dziadków, rozwijają swoje pasje, odnosząc sukcesy, z dumą mówiąc, że pochodzą z domu, w którym praca i miłość zawsze szły w parze.
Do grona składających w tym wyjątkowym dniu złotych godów dołączyli obecni na uroczystości burmistrz Robert Zborowski oraz wiceprzewodniczący rady Edward Trejnis, a wydarzenie poprowadziła Renata Trembowelska, kierownik miejscowego USC. My również pragniemy przekazać najserdeczniejsze życzenia, przede wszystkim zdrowia, ale również miłości, pogody ducha, uśmiechu oraz wszelkiej pomyślności w życiu osobistym.






































