Strona główna Bez kategorii Ciekawa historia szczecineckiego Marcelina

Ciekawa historia szczecineckiego Marcelina

W najnowszym Historycznym Czwartku Biuro Prasowe i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta pisze o Marcelinie, jednej z najnowszych dzielnic Szczecinka. 

Dziś Marcelin – dzielnica na północno-wschodnim skraju miasta – to jedno z najlepiej zagospodarowanych osiedli domów jednorodzinnych Szczecinka. Z nową siatką ulic, całą niezbędną infrastrukturą, ładnie położona na wzniesieniu nad jeziorem Wielimie. 

Ale kilkadziesiąt lat temu wyglądało to całkiem inaczej. Między liniami kolejowymi na Białogard a Słupsk rozciągały się pola i nieużytki. Dobry kilometr od cmentarza zaczynała się wieś Marcelin, ale to już poza granicami administracyjnymi Szczecinka. 

Warto wspomnieć, że współczesną nazwę przyjęto na wniosek sióstr Niepokalanek ze Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP ówczesne, które były jednymi z pierwszych powojennych polskich repatriantek w Szczecinku. W ramach rekompensaty za majątek zakonu, jaki został za Bugiem, otrzymały skrawek ziemi w dawnym niemieckim majątku Horngut (dwór rodziny von Knuth istnieje do dziś). Skąd Marcelin? Od imienia Marceliny Darowskiej, założycielki zakonu. Sióstr od roku 2024 już w Szczecinku nie ma, nazwa z nami została… I jeszcze informacja od Dariusza Trawińskiego, pasjonata lokalnej historii, że tuż po wojnie osadę nazywano Jabłonowo, od nazwiska polskiego żołnierza, który został tam pochowany. 

Jak siostry niepokalanki znalazły się w Szczecinku? Pojawienie się zgromadzenia na Ziemiach Odzyskanych wiąże się z przydzieleniem rekompensaty za utracone mienie na Kresach. W taki sposób zakony niepokalańskie trafiły do Wałbrzycha, Kościerzyny czy Szczecinka. Mówi siostra Macieja, ostatnia przełożona szczecineckiego domu zakonnego: – Do tego, że niepokalanki zamieszkały również nad Trzesieckiem, w znacznej mierze przyczynił się pierwszy proboszcz parafii pw. Narodzenia NMP, ks. Anatol Sałaga. To on zaraz po wojnie korespondował z pierwszą – jak się później okazało – szczecinecką niepokalanką, s. Marią Krystą (Zofią Szembekówną), prawnuczką Aleksandra Fredry, zafascynowaną archeologią, etnografią, a także zasłużoną pedagog.

Maria Krysta tak opisywała swój przyjazd do miasta:  – Stanęłam w Szczecinku w sobotę, 18 sierpnia 1945 roku o 21.00. Na dworcu i ulicy mnóstwo żołnierzy radzieckich. Języka polskiego o tej godzinie prawie nie słychać. W pobliżu stacji kolejowej mały kościół katolicki Świętego Ducha i probostwo. Ks. Anatol Sałaga mieszkał jednak dalej.

PUR przyznał siostrom leżącą na uboczu piętrową willę przy ul. Tadeusza Kościuszki, gdzie zamieszkały 10 października 1945 roku. Akt zatwierdzający dom oraz erygujący w nim publiczna kaplicę został podpisany 24 listopada 1945 roku. Oprócz domu przy ul. Kościuszki, jako rekompensatę za utracone mienie w Jazłowcu, siostry otrzymały też gospodarstwo rolne, którego siedziba znajdowała się w przedwojennym dworku zarządcy. Na prośbę sióstr miejscowość tę nazwano Marcelin. Tyle kroniki Niepokalanek. 

W latach 90. XX wieku miasto zdobyło się na wielki wysiłek uzbrajając rozległe tereny na obrzeżach Szczecinka od strony wsi Marcelin. W szczerym polu wytyczono ulice nadając im za patronów poetów. Do końca stulecia wyrosło tu – wraz z bliźniakami – 20 domów. Pionierem osiedla był Kazimierz Błaszczyński, budowniczy większości pierwszych domów na osiedlu. Na zdjęciu powyżej widzimy, jak to wówczas wyglądało. 

Początki były trudne. Ulice – a raczej drogi gruntowe – były, ale bardziej w teorii. Długo musiały wystarczyć, a i to nie wszędzie, betonowe płyty. Część działek sprzedawano kandydatom do spółdzielni mieszkaniowych, część w przetargach, a trochę zarezerwowano dla tzw. zabużan. Początkowo budowano się bez dostępu do prądu, pierwsze betoniarki napędzały agregaty. 

Z roku na rok jednak rzadka sieć domów zaczęła się zagęszczać i dziś Osiedle Poetów – bo i pod taką nazwą Marcelin funkcjonuje – to około 200 domów. Z siecią porządnych ulic, placem zabaw, ścieżką rowerową do miasta i linią autobusową. Wciąż nieco na uboczu, ale żyjącym swoim spokojnym rytmem.

Od roku 2019 od Szczecinka dzielnicę oddziela obwodnica w ciągu drogi ekspresowej S11. Całkiem niedawno Marcelin zyskał status samodzielnego osiedla z własnym zarządem i grupą aktywnych społeczników, którzy chcą mieć wpływ na to co wokół nich się dzieje. 

Przez te dekady okolica mocno się zmieniła. Granica między miastem a wsią praktycznie się zatarła, bo i po stronie gminy rosną nowe domy. Także w części położonej wzdłuż ulicy Rybackiej, bliżej jeziora Wielimie, bo to też część obu Marcelinów. 

Czy dojdzie kiedyś do formalnego połączenia obu części, jak stało się już kilkanaście lat temu ze Świątkami i Trzesieką? Co ciekawe, zapewne do lat 50. obowiązywała decyzja powojennych władz Szczecinka, że Horngut (późniejszy Marcelin) wyłącza się z granic gminy wiejskiej i jest częścią miasta. Gdzie dokładnie przebiegała granica? Trudno powiedzieć, faktem jest, że pozostała w swoim miejscu do dziś, choć coraz już tylko bardziej na papierze, bo oba dzielnica miasta mocno się zrosła z wsią. A może raczej wieś z miastem?

Biuro Prasowe i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta

Foto: GRYF.tv/BPiKSUM