Dziś w „Historycznym czwartku” Biuro Prasowe i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta wraca pamięcią do promu, który przed wielu laty kursował między brzegami Trzesiecka. Jego resztki do dziś znajdziemy na brzegu.
Stateczki spacerowe, motorówki, żaglówki, kajaki, łodzie wiosłowe – to oczywista oczywistość jeżeli chodzi o transport wodny na szczecineckim Trzesiecku. Ale prom? Zapewne niewielu o nim słyszało. A przecież istniał, najpewniej przynajmniej do końca II wojny światowej.
Mieliśmy na Trzesiecku komunikację opartą o linę. Ulokowany był w rejonie narożnika boiska bocznego stadionu miejskiego, nieopodal hali Ślusarnia z najkrótszą drogą na drugą stronę jeziora. Do dziś koło stadionu można trafić na resztki betonowej podmurówki. Na archiwalnych zdjęciach widać promową infrastrukturę – pomost i wiatę.
Bismarck Fähre, czyli Prom Bismarcka, bo tak nazywała się ta konstrukcja (zapewne w związku z pobliską wieżą upamiętniającą kanclerza II Rzeszy) to drewniana łódka podpięta do stalowej liny. Przesuwała się wzdłuż niej za pomocą drewnianego chwytaka, ręcznie obsługiwanego przez człowieka. Prom mógł zabrać na pokład kilkanaście osób.
Sądząc ze zdjęć, kursy promem musiały się cieszyć sporym wzięciem. Nie każdy miał swoją łódkę czy chciał czekać na rejs stateczkiem. A tak kilka minut i było się w Lesie Klasztornym. Tu był przystanek skąd ścieżką można było dojść do Waldbrücke, czyli leśnego pomostu w rejonie ujścia Mulistego Potoku z jeziora Wilczkowo. Można było i dojść do Mause Insel (Mysiej Wyspy), ale to już dłuższy spacer.
Stalowa lina w poprzek jeziora, zawieszona tuż nad lustrem wody stanowiła oczywiście przeszkodę dla żeglugi.
Na szczęście nic nam nie wiadomo o wypadkach związanych z rejsami szczecineckiego Promu Bismarcka. Dziś po nim zostało tylko wspomnienie, kilka zdjęć i trasa na przedwojennych planach Neustettin. Zapewne przestał istnieć jeszcze w trakcie wojny lub wkrótce po nim.


Biuro Prasowe i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta